Brzozowe Canoe. O pracy inaczej.

Kilka dni temu wróciłam z Kanady. Część czasu spędziłam w rezerwacie Ligii Irokeskiej, część – na ziemi Stephena Jenkinsona. Wyedukowana biała dziewczyna (podwójny magister, dwie dodatkowe szkoły po studiach, stypendia i olimpiady) czesała i filcowała wełnę, przebierała ryż, czyściła lampy oliwne, cięła szuszone łodygi tytoniu, myła naczynia po 30 osobach, przygotowywała posiłki i robiła mnóstwo innych rzeczy, których nie robi na co dzień, głęboko wierząc w to, że praca powinna wypływać z naszych talentów i darów.

A tu – niespodzianka. Poziom spełnienia, satysfakcji i radości, jaki towarzyszył mi w każdej bez wyjątku wymienionej czynności, skłonił mnie do refleksji i uzupełnienia wymienionej powyżej “recepty na spełnione życie” o jej siostrę, receptę alternatywną.

Zanim siostra alternatywna, najpierw czynniki, które sprawiały, że – mimo że zawartość pracy nie miała nic wspólnego z moimi darami i talentami – czułam się spełniona, a o które – jestem pewna – można zatroszczyć się nie tylko wśród Indian 🙂 ale i w środowisku korporacyjnym:

– oddani ludzie, pozytywnie nastawieni do tego gdzie są i co robią, chcący tu być
– atmosfera “otwartego domu” – przyjmowanie nowych osób tak, jakby były częścią tego miejsca, poświęcenie im czasu, wprowadzenie, zapewnienie informacji
– widzenie efektów swojej pracy
– przyczynianie się do dobra innych
– doświadczenie cudzej wdzięczności za swoją pracę
– radość i śmiech, traktowanie błędów oraz siebie z dystansem
– służenie sprawie wyższej niż koniec – własnego nosa, miesiąca, zadania, etc.

Zastanów się, drogi czytelniku – na ile wokół ciebie takie warunki są spełnione? Być może, mimo ich braku, masz wpływ na to, aby się pojawiły – w życiu twoim i innych osób? A może masz swoją własną listę czynników, które czynią cię w pracy szczęśliwym niezależnie od zawartości tej pracy? (jednymi z najsympatyczniejszych osób, jakie spotkałam, byli pracownicy baru z kanapkami)

Recepta alternatywna może być rewolucją, a może być po prostu spojrzeniem na to samo z innej strony – w zależności od tego, jak bardzo wygłodniały jesteś, czytelniku, kontaktu z “czymś więcej”. Otóż zamiast obrać sobie za punkt wyjścia to, czego się dotychczas nauczyłeś lub co sądzisz, że potrafisz, zadaj sobie pytanie, czego aktualnie najbardziej potrzebuje świat – może ludzie wokół ciebie, może jakieś miejsce, o którym od pewnego czasu myślałeś, może sprawa, która spędza ci sen z powiek; dzieciaki nudzące się na ulicy, starsza sąsiadka bez rodziny, zaśmiecony las, jakaś smutna osoba w twojej pracy. A nuż potrzeba świata i twoje talenty spotkacie się w pół drogi.

Powodzenia!

Dorota Kożusznik-Solarska

Comments are closed.