Szkoła Facylitacji Pathways – wywiad w okamgnieniu
Z Dorotą Ostoja Zawadzką, założycielką Szkoły i facylitatorką, rozmawia Dorota Kożusznik-Solarska
- Na jakim etapie rozwoju Szkoły Facylitacji jesteśmy aktualnie?
DOZ: Kiedy tworzyliśmy Szkołę Facylitacji, myśleliśmy o niej jako o połączeniu wiedzy, doświadczenia i refleksji, tak aby po ukończeniu szkoły uczestnicy zostali wyposażeni w jak najwięcej umiejętności do prowadzenia facylitacji.
Teraz po czwartej już edycji szkoły i po wielu zmianach w trakcie jesteśmy coraz bliżej ideału.
- Czy masz jakiś ulubiony fragment programu SF? Lub wspominasz najbardziej przełomowy moment?
DOZ: Nie mam ulubionego fragmentu programu szkoły, za każdym razem coś nowego mnie zaskakuje. Wiem, że niektóre elementy są same w sobie ciekawe, ale myślę, że te momenty, kiedy dzieje się coś prawdziwego w procesie grupowym i udaje nam się je złapać, nazwać, okiełznać…te dla wielu to swoistego rodzaju momenty „aha”…
- Dlaczego SF jest, jak mówi wielu uczestników, taka „wyjątkowa”?
DOZ: Każda kolejna edycja jest inna, ponieważ przychodzą na nią inni ludzie z różnymi potrzebami i doświadczeniami. Pamiętam jak poprzednia grupa wołała i prosiła o narzędzia, a obecna prosi przede wszystkim o doświadczenia. Program każdorazowo dopasowujemy do grupy, choć oczywiście jego rdzeń pozostaje ten sam.
- Co jest największym wyzwaniem w prowadzeniu SF?
DOZ: Szkoła nauczyła mnie tego żeby nie robić żadnych założeń i do każdej grupy i człowieka podchodzić na nowo.
To chyba moja natura, że za każdym razem jestem zaskoczona nie tyle tym, jak ludziom pasuje facylitacja, bo to tylko wzmacnia moje myślenie o niej, ale tym, że program szkoły tak bardzo daje możliwość uczenia się facylitacji w doświadczeniu, inspiruje i pokazuje skuteczność i wartość z jej stosowania. Myślę, że podstawowa wartość polega na tym, że ludzie mogą na sobie doświadczyć wszystkich aspektów facylitacji. A my z Marią stoimy przed grupa „nagie”, usiłując działać i jednocześnie uczyć np. na temat tego czym jest opór; czekamy, aż się pojawi, i to daje nam prawdziwy materiał do pracy nad tym czym on jest i jak z nim pracować. Takie prowadzenie szkoły jest dla ludzi potwierdzeniem, że są w realnym doświadczeniu, że szkoła nie uczy iluzji ale daje realne przykłady z tu i teraz.
- Ktoś mógłby zarzucić Wam brak ciągłości?…
DOZ: Tak, ktoś mógłby powiedzieć: dziewczyny, ale to męczące, czy nie da się zrobić gotowca i go powielać? Zastanawiałam się nad tym i chyba się da – ale czy wtedy mogę mówić o autentycznym doświadczeniu, o uczeniu się prawdy o facylitacji – chyba nie? Przynajmniej ja i Maria tego nie potrafimy.
Facylitacja przede wszystkim jest o byciu w kontakcie z grupą, zrozumieniu „co grupa mówi” i byciu zrozumianym w swoich interwencjach.
- Jaki moment w historii SF najbardziej cię ucieszył?
DOZ: Ostatnio pomyślałyśmy o tym aby poszerzyć grono facylitatorów prowadzących szkołę w przyszłości; wybrałyśmy kilka osób – po jednej, dwie z każdej edycji – i ku naszemu zaskoczeniu wszystkie zaproszone osoby zgłosiły chęć dalszej pracy facylitacyjnej. To był najlepszy feedback jaki dostałyśmy w tym zapracowanym życiu.
- Na co masz nadzieję w związku z rozwojem SF?
DOZ: Mam teraz gotowość na to, aby dowiedzieć się, jak uczestnicy korzystają ze szkoły; wiem, że wielu tak. Pamiętam uczestnika, który zastanawiał się, czy przyjść na kolejny zjazd, a teraz zastanawia się, gdzie przeprowadzić kolejną facylitację. Mam nadzieję, że to, co ludzie wynoszą ze szkoły, mogą w różny sposób praktykować, jedni robiąc zupełnie inne spotkania, inni prowadząc inne szkolenia, jeszcze inni będą lepszymi menadżerami.
Dla mnie najważniejszym potwierdzeniem sensu prowadzenia szkoły jest radość, którą potwierdzają mi kolejni uczestnicy, mówiąc, jak facylitacja daje im nie tylko warsztat, ale i nowe spojrzenie na relacje z ludźmi, na siebie w roli prowadzącego spotkanie, warsztat, szkolenie. Związek z tym że jeżeli jesteś spójna, spokojna w prowadzeniu facylitacji czujesz się spokojna i wystarczająco dobra w życiu
Więcej na https://szkola-facylitacji.com.pl/