Moje spojrzenie na autentyczność w biznesie

W maju 2008 roku jeszcze jako Członek Zarządu Santander Consumer Bank wzięłam udział w kursie LDI – Leadership Development Intensive, prowadzonym przez Johna Scherera & Pathways Polska. To były 3 dni, które odmieniły moje życie.

Do udziału w LDI namówiła mnie Dorota Ostoja – Zawadzka, z którą od lat współpracowałam w projektach szkoleniowych jako klientka. Myślę, że byłam gotowa – po dwóch latach intensywnej pracy nad rozwojem osobistym – na pełną konfrontację ze sobą. Nie spodziewałam się mimo to, że podróż zwana LDI w moim przypadku będzie aż tak głęboka. Jednakże jak odkrywają uczestnicy tego kursu, o czym również zapewnia jego twórca: każdy wyciąga z LDI tyle, ile w niego wkłada. LDI może zainspirować do refleksji, albo przemienić życie. Ja najwyraźniej włożyłam weń… wszystko.

Jedno z pięciu pytań LDI – „z czym przychodzi mi się zmierzyć, przed czym uciekam?” – pokazało mi mnie samą. Zobaczyłam, że uciekam od mojej tożsamości; zobaczyłam siebie jako galerię postaci, w które wcielałam się bez większego wysiłku. Z tych postaci wydostawałam się jednak z ogromnym trudem, czasem już nie miałam sił na powrót do siebie samej. Z biegiem czasu pojawiło się zagubienie: gdzie jestem ja, czy któraś z tych
ról to ja?

Przez ostatnie lata wielokrotnie zastanawiałam się nad tym, czy w biznesie jest miejsce na autentyczność. Moje 11 lat pracy w międzynarodowych korporacjach i 13 lat doświadczeń szkolenia menedżerów przez Zespół Pathways, sumuje się i uzupełnia. Widzę, jak wiele daje praca w korporacjach, widzę jednak też jak dużym kosztem to się dzieje. Istnieje oczywiście duża grupa ludzi obdarzonych wysokim pragmatyzmem, zdrowym rozsądkiem i samoświadomością, dla których praca nie stanowi zagrożenia przywdziewania masek i uciekania od własnej tożsamości.

Zatem – czy w biznesie jest miejsce na autentyczność? A może raczej: dla kogo jest praca w biznesie, w wielkich korporacjach, kim trzeba być, abym zachować swoją autentyczność? Nie będę prowadziła wywodu naukowego, lecz opowiem o sobie z nadzieją, że moja opowieść będzie dla Państwa źródłem refleksji nad sobą i zespołem, z którym pracujecie.

Autentyczność oznacza dla mnie bycie w zgodzie ze sobą – ze swoimi wartościami; realizowanie swoich głębokich potrzeb, swobodę w wyrażaniu siebie zarówno w silnych jak i słabych stronach, możliwość wyrażenia swojej opinii i szczerej rozmowy.

Zacznę od końca, czyli od „możliwości wyrażania swojej opinii i szczerej rozmowy” – teraz właśnie to robię. Tu i teraz mam swobodę wypowiedzi. W korporacjach często czułam się zablokowana przez tzw. „politykę”. Co można powiedzieć w ogóle, komu lepiej nie przekazywać swoich opinii, z kim się lepiej nie pokazywać, a z kim natomiast warto pokazywać się jak najwięcej. To jest trudna gra i w wielu firmach ciężko jest bez niej liczyć na sukces zawodowy. Sama praca i wyniki często nie wystarczają. Wielokrotnie dostawałam „po głowie” za bezkompromisowość w wyrażaniu moich opinii. Najczęściej kończyło się tym, że dłużej nie byłam w stanie podporządkować się regułom gry i szukałam szczęścia gdzie indziej. Wędrowałam zatem, aż doszłam do wniosku, że moja niepokorna dusza winna szukać spełnienia w nie-korporacyjnym świecie. Tę swobodę teraz mam, bardzo cenię sobie szczere, często trudne rozmowy z moimi współpracownikami. Wierzę, że w taki sposób rozwijamy się i udoskonalamy procesy.

Druga rzecz – przyznanie się do słabości. To też bywa „niepolityczne”… jednak z drugiej strony to pułapka, w którą często sami wpadamy. Mam świadomość, że w moim „korporacyjnym życiu” głęboko chowałam słabości; była to wyłącznie moja decyzja. Teraz wiem, że to był błąd – ludzie nie lubią perfekcjonistów, trudno też buduje się relacje z kimś “bezbłędnym”. Perfekcjonizm jest jednak jak uzależnienie; kto raz spróbował, ten wie. Myślę, że jest skutkiem uwikłania, wewnętrznego poplątania między „kim chcę być – kim jestem – kogo ukrywam”. To, że teraz przyznaję się do słabości, jest wynikiem mojego osobistego rozwoju, nie miejsca, w którym pracuję.

Trzecia kwestia – wartości i potrzeba realizowania swoich głębokich potrzeb. Te dwie rzeczy łączę, gdyż moim zdaniem jedno wynika z drugiego. Osobiście, zawsze część wartości miałam bardzo „na wierzchu” , a część bardzo głęboko schowaną. Każdy HR-owiec – jak i każdy menedżer – staje przed koniecznością zwolnienia pracownika. Czasem trzeba zwolnić przyjaciela, czasem trzeba zlikwidować stanowisko osoby, która ma trudną sytuację rodzinną, czasem trzeba wesprzeć innego menedżera w przeprowadzeniu rozmowy. Ludzie różnie znoszą zwolnienie pracownika, ale nie wierzę, żeby komuś było z tym łatwo. Mnie było bardzo trudno. To były właśnie sytuacje, które z jednej strony kłóciły się z moimi wartościami, z drugiej były koniecznością zawodową; klasyczny konflikt interesów. Lata pracy w firmach, w których przeprowadziłam wiele zwolnień pracowników (łącznie około 80 rozmów kończących zatrudnienie) doprowadziły mnie do całkowitego odłączenia się od moich emocji. Przychodziłam do pracy i – aby nie cierpieć – przemieniałam się w „królową śniegu”; jedną z masek, za którą często chowają się kobiety zarządzające. „Królowa śniegu” doprowadziła mnie również do odrzucania swojej kobiecości, trudności w życiu prywatnym, niespełnionego marzenia o macierzyństwie.

Myśląc o moich przeżytych 40 latach i 10 latach kariery zawodowej uwieńczonej przecież sukcesem myślę o tym, jak wiele zyskałam i jak wielką cenę za to zapłaciłam. Bardzo doceniam wiedzę i umiejętności nabyte w korporacjach, standardy wysokiej jakości pracy i nieustającą potrzebę optymalizacji procesów. Ceną, jaką za to zapłaciłam, było wpadnięcie w perfekcjonizm, założenie maski, która oddaliła mnie od moich współpracowników, pracoholizm, przez który nie znalazłam czasu i energii na założenie rodziny. Nie oznacza to jednak, że postrzegam korporacje jako „całe zło tego świata” – za wiele je cenię. Praca natomiast często narzuca nam maskę, a środowisko wielkich firm, tym bardziej temu sprzyja. Jedni z nas są bardziej na to podatni, inni mniej.

Zatem – czy w biznesie jest miejsce na autentyczność? A może raczej: dla kogo jest praca w biznesie, w wielkich korporacjach, kim trzeba być, abym zachować swoją autentyczność? Odpowiedź zostawiam Państwu.
Ja znalazłam swoje miejsce, które pozwala mi być autentyczną w biznesie. Może dopiero teraz doświadczam mądrości tego, kim jestem i jak mogę być sobą niezależnie od środowiska pracy.

Kinga Wiszowaty

Comments are closed.