Organizacyjny wymiar Sweet Spot: podejście krytyczne

Desant aliantów

Koncepcja Sweet Spot wylądowała w Polsce, przerzucona radośnie z jednego świata do drugiego przez Johna Scherera. Pamiętam ten dzień „lądowania”, kiedy usłyszałem o możliwości spełnienia się poprzez pracę (lub raczej chwile w pracy) na drodze jednoczesnej realizacji potrzeb własnych, potrzeb innych ludzi oraz potrzeb organizacji lub „wyższego celu”. Te kilka lat, które upłynęły (dość szybko) od pierwszego poznania Sweet Spot do teraz, doprowadziły mnie do krytycznego spojrzenia na ten model.

Z Ameryki do Europy Środkowo-Wschodniej

Pierwsza rysa na moim optymistycznym podejściu do Sweet Spot pojawiła się kiedy uczestnicy szkoleń zaczęli odkrywać, że ich tożsamości – tego kim są – nie da się wyrazić w pełni tylko przez pracę. Pamiętam wiele osób, których oczy zaświecały się, kiedy opowiadały o pasjach, zainteresowaniach czy po prostu własnych dzieciach, lub mówiły: popracuję tu jeszcze chwilę, a potem zacznę robić to, co naprawdę lubię. I to chyba jest różnica kulturowa w podejściu do pracy, przeżywania jej i zależności pomiędzy tożsamością a wykonywanymi obowiązkami. Na podstawie setek, jeśli nie tysięcy zasłyszanych opinii na szkoleniach, praca w Polsce jest traktowana głównie jako formuła na zarabianie pieniędzy przy jak najmniejszych stratach własnych (możliwych do poniesienia przez: atmosferę w pracy, ludzi, stres, przełożonego). Znaczna większość twierdzi, że realizuje i wyraża w pełni siebie poza pracą! Nie mi jest osądzać czy nasze (polskie) podejście jest lepsze lub gorsze od tego z USA. Ważne, że tak po prostu jest.

Jeszcze głębiej, czyli rodzina

Potem przyszły kolejne refleksje, które (jakoś dziwnie) zbiegły się z narodzinami moich dzieci. Tu czytelnik, który ich nie ma może, spokojnie przewinąć tekst dalej lub z pobłażliwym dystansem wysłuchać kolejnych słów rodzica „nadmiernie” przeżywającego swoje dzieci. Istoty te wprowadziły poważne „zaburzenie” w dotychczasowe pojęcia: moje potrzeby, innych, potrzeby organizacji. Nie mogę powiedzieć, że nie mam teraz własnych pragnień lub że nie liczy się dla mnie firma, to nie tak. Po prostu to „pole sił”, kiedyś w miarę uporządkowane i w równowadze, teraz szaleje i ustala inne priorytety. Nagle okazuje się, że największym spełnieniem, które wykracza poza ten opis, może być spacer w parku i gonitwa za motylami. I znowu mój wgląd dotyczący tego etapu życia i stanu ducha: taka kolej rzeczy to ani dobrze, ani źle. Ma to jednak wpływ na model Sweet Spot.

Z powrotem do Stanów, lepiej do Kalifornii

Uważny czytelnik zorientował się, że raczej podważam sens Sweet Spot w naszych realiach. Jednak coś nie dawało mi spokoju (może cień dr J.J. Scherera); intuicja mówiła mi, że w tym modelu jest jakaś prawda. I jak to czasem bywa, ratunek przyszedł z najmniej oczekiwanego miejsca – z Kalifornii.
Uczestniczyłem ostatnio w warsztacie dotyczącym Analizy Transakcyjnej (AT); prowadzącym był dr Stephen Karpman, człowiek, który przyłożył się do rozwoju tej teorii tworząc m.in. koncepcję Trójkąta Dramatycznego. W trakcie zajęć posługiwaliśmy się podstawowymi pojęciami AT, jak struktury „JA”. Wśród nich są trzy: Rodzic, Dorosły, Dziecko. Każda z tych struktur ma swoją „domenę” i (oprócz Dorosłego) dzieli się jeszcze na kolejne. I tak w Rodzicu można wyróżnić rodzica krytycznego i opiekuńczego, a w Dziecku – dziecko spontaniczne i dziecko przystosowane. Graficzna forma tej teorii to 3 koła jedno pod drugim. Mój mózg zaczyna kombinować – w modelu Sweet Spot również mamy 3 koła, ale nachodzące na siebie…Dalej na warsztacie padły kolejne informacje dotyczące doświadczeń Karpmana z efektywną pracą. Stwierdził, że ważne, by każda ze struktur dostała „swoje”: Rodzic – zasady, Dorosły – rozwiązywanie problemów, Dziecko – zabawę, radość (w ang. fun). Najważniejsze, nadrzędne zaś są potrzeby dziecka – kreatywność, spontaniczność, przyjemność, radość.
W wyniku tego warsztatu narodziła się we mnie koncepcja polsko-amerykańskiego Sweet Spot. Gdzie w pracy – albo raczej bardziej ogólnie, w życiu – jest miejsce i czas na: Zasady, Rozwiązywanie Problemów, Radość/Zabawę. Te 3 obszary muszą być w dynamicznej równowadze; pamiętajmy jednocześnie, że jeśli „zgubi się” krąg Dziecka to jest „po robocie”.

Może to będzie model bliższy naszej kulturze…

Darek Paluch

P.S. Pisanie tego artykułu było dla mnie Sweet Spot 🙂

Comments are closed.