Sztuka mimikry – o kobiecości i męskości w biznesie

W artykule w tygodniku “Forum”, dotyczącym kobiet w biznesie, czytam: “Musisz sprawiać wrażenie, że jesteś ważna”.

– Hmm – myślę sobie.
– No tak – myślę dalej.
– Chwileczkę – stwierdzam w końcu.

Pani Marion Knaths, w trakcie szkoleń poświęconych kobietom biznesu, o których wspomina artykuł, uczy biznesmenki: “Zwracaj uwagę na mowę ciała. Kto rozpiera się podczas konferencji najbardziej w fotelu? Dobrze! Numer jeden! Panie siedzą ze złączonymi nogami i dłońmi ułożonymi grzecznie na podołku. Spróbujcie zamiast tego luźno oprzeć się na krześle, wygodnie rozłożyć ręce na poręczach i wypiąć pierś!” Taka sztuka mimikry. Zachowuj się tak jak większość. W biznesie “większość” często oznacza “mężczyźni” (których na stanowiskach menedżerskich, zwłaszcza pośród najwyższej kadry i zarządów, jest zdecydowana większość. Według Pulsu Biznesu, stan na lipiec 2010 to 6% kobiet w zarządach polskich firm. Jak mawia mądra starowinka z pewnej opowieści: dobre wieści, złe wieści, kto to wie?).

Czytając wspomniany artykuł nie mogę oprzeć się przypływającej fantazji, wyobrażającej krasnoluda Gimlego, jednego z bohaterów Władcy Pierścieni, który w wersji filmowej rozpiera się na krzesłach i ławach, wyciera brodą usta ociekające piwem i luźno beka przy stole. Następna paniczna myśl: czy siedzenie ze złączonymi nogami skazuje mnie na porażkę?… A co jeśli mam na sobie spódnicę?… A jeśli krzesło nie ma poręczy?… A co jeśli wszyscy zaczną gapić mi się na biust, kiedy zacznę wypinać pierś, do czego zaprasza pani Knaths?… Mężczyznom łatwiej w tym względzie, nie mają piersi… I tak dalej.

Robi mi się wesoło i jednocześnie refleksyjnie. W głowie obrabiam zdanie “musisz sprawiać wrażenie, że jesteś ważna”. Czy nie lepiej WIERZYĆ, że jest się ważną? CZUĆ się ważną?… Wyobrażam sobie kobiety, które NIE CZUJĄ się ważne, ale usiłują sprawiać takie wrażenie. Jeśli nawet uda im się przechytrzyć “publiczność”, ich dysonans wewnętrzny wzrasta. Myślą sobie: “oni uwierzyli, że jestem kimś ważnym! ale przecież tak naprawdę nie mam nic ważnego do powiedzenia! co teraz?…”

Zaczynam się zastanawiać, ile osób gra w ten sposób w biznesie, na ile taka gra pozorów jest codziennością. Co więcej, ilu trenerów uczy kobiety (a może i mężczyzn?…) takiej sztuki mimikry. A potem idę jeszcze krok dalej: ilu rodziców uczy dzieci sztuki mimikry?… Nie uważam, że to coś złego, dopóki równoważone jest przez lekcje sztuki akceptacji siebie takim, jakim się jest – w takim, a nie innym ciele, takiej a nie innej płci, z pewnymi umiejętnościami i preferencjami. Prowadząc od lat warsztaty dla dorosłych, młodzieży i dzieci dostrzegam, że bardzo wielu z nas – kobiet i mężczyzn – takich lekcji nie dostało…

Podczas 7 lat pracy w biznesie i z biznesem, poznałam wiele kobiet, które znalazły swój sposób na bycie kobietą w świecie mężczyzn. Niektóre “próbowały się dostosować” – zdecydowane, szybkie, “ostre”, czasem wulgarne, nie stroniące od dużych ilości alkoholu na wyjazdach integracyjnych.
Inne “próbowały podkreślać swoją kobiecość” – tipsy, solarium, szpilki, ponieś moją walizkę, my kobiety to jesteśmy takie wrażliwe, itp.
Były takie, które swoją kobiecość skrzętnie ukrywały (ubierając się “po męsku”) i takie, które usiłowały uczynić z niej atut (ubierając się “wyzywająco”).

Oraz takie, które po prostu próbowały być sobą i czasem im się to udawało, a czasem dostawały od świata feedback:

– zostaw to, kobiety nie powinny nosić takich ciężkich rzeczy
– wzruszasz się tak łatwo… my kobiety już tak mamy…
– nawet nie dałaś mi szansy podnieść markera, który ci upadł.

Osobiście zaliczam się do grupy kobiet, które próbują być sobą – z różnym skutkiem. Sama mam w sobie wiele ukrytych przekonań, które czasem działają jak samospełniająca się przepowiednia. Pamiętam kurs nurkowania podlodowego, na którym byłam jedyną kobietą. Bałam się straszliwie. Nie samego zanurzenia się pod lód (zamknięta z jednej strony dnem kamieniołomu, z drugiej – zamarzniętą kopułą nie do przebicia), ale tego, że ośmieszę się przed mężczyznami! Że sobie z czymś nie poradzę, a już na pewno poradzę gorzej niż oni. I faktycznie – byłam momentami niezgrabna, ze zdenerwowania zanurzyłam się bez komputera nurkowego (uuups!) i musiałam prosić o pomoc więcej niż raz, ale to mój kolega, nie ja, zwrócił pod wodą śniadanie (ćwiczenie: wisimy do góry nogami…), i to ja okazałam się najbardziej odporna na zimno (pękła mi manszeta – przyklejono mi ją do ręki taśmą ze słowami: woda ma 4 stopnie. I tak będzie przeciekało, ale wolniej…).

Znajdujemy to, czego szukamy. Jeśli na wejściu uważam, że jestem najsłabszym ogniwem, prawdopodobnie nim się stanę. Jeśli uważam, że jestem taka, jak inni (czytaj: może mi się coś przytrafić, tak jak każdemu; może będę prosić o pomoc, jak inni; nie muszę wiedzieć wszystkiego ani być idealna), będę potrafiła z większą wyrozumiałością podchodzić do siebie i ludzi.

Pozostawiam więc czytelników z pytaniem: jak być w biznesie sobą?

Dorota Kożusznik-Solarska

Comments are closed.